Koronawirus zmienił świat. Czy zmieni również nas? |
Rozmowa z psychoterapeutką Ewą Chalimoniuk Kryzys to często czas przewartościowania wielu spraw. W sytuacjach kryzysowych wygrywają ci, którzy nie poddają się pesymizmowi, którzy są w stanie dopuścić stratę, ale jednocześnie skupiają się na tym, na co mają wpływ – mówi psychoterapeutka Ewa Chalimoniuk specjalizująca się w pracy z osobami po stracie i z doświadczeniem traumy. Wielu z nas pyta się obecnie: jeśli pandemia potrwa dłużej, to co dalej? Tracą źródła zarobku, możliwości wyjazdu, obawiają się, że restrykcje będą o wiele większe, że to będzie cios dla naszej gospodarki. Nie wiedzą, czy państwo o nich zadba, czy będą musieli sami zadbać o siebie. Jakie miałaby dla nich pani wskazówki? Można spojrzeć na to też z szerszej perspektywy – w historii ludzkości było wiele podobnych zawirowań, zaraz, wojen, katastrof, czy innych kryzysów. Takie rzeczy nam się przydarzały i będą przydarzać. Wniosek z nich płynie jeden: wygrywają ci, którzy nie poddają się pesymizmowi; którzy są w stanie dopuścić stratę i zaakceptować, że może być nawet duża, ale jednocześnie skupiają się na tym, co można zrobić, żeby to, co się da, zabezpieczyć, a czego się nie da, odbudować w przyszłości. Tak jak po wojnie odbudowuje się domy, a po powodzi stawia na nowo mosty. Nie wiemy, ile potrwa ta sytuacja, może kilka miesięcy, a może pół roku. Jeśli ktoś na przykład żyje z wynajmu krótkoterminowego, musi się niestety pogodzić z tym, że teraz nie będzie miał dochodu. Jeśli ktoś wykłada na uniwersytecie i jest na umowie o dzieło, a zajęcia zostały zawieszone – nie dostanie wynagrodzenia. W tej sytuacji przejściowo będzie duża grupa ludzi. Jest więc chwilowo w trudnej sytuacji – musi żyć z oszczędności lub wymyślić coś innego, co teraz będzie potrzebne. Bo tak już jest, że jedne rzeczy zostają zawieszone, ale inne stają się bardzo potrzebne. Na przykład pomoc ludziom starszym w zakupach, przy wyprowadzaniu zwierząt czy w załatwieniu czegoś przez Internet, z którym starsze pokolenia sobie gorzej radzą. Zawsze lepiej szukać czegoś nowego, niż pogrążać się w rozpaczy, utknięciu czy stracie. Mówi pani o starszych pokoleniach, dla młodszych z kolei trudnością może być fakt, że to, co do tej pory było dostępne, wszystkie nasze luksusy codzienności, zostały odebrane. Trzeba zupełnie przemeblować swoje życie, a może i hierarchię wartości. Dlatego apeluję, by myśleć i rozmawiać o tym, co się teraz dzieje, tylko tyle, ile jest to niezbędne i chronić siebie przed byciem cały czas zanurzonym w zagrożeniu. To zwyczajnie nie służy naszej psychice. Bądźmy na bieżąco, ale prowadźmy też w miarę normalne życie. Rozgraniczmy to, na co mamy wpływ, od tego, na co nie mamy i skupmy się na tym pierwszym. Przecież mam wpływ na to, że obejrzę film, że ugotuję zupę, że porozmawiam z przyjaciółką, że przeczytam gazetę. Proponuję, by ten czas przeznaczyć na przykład na zrobienie zaległych prac: generalnych porządków, przeczytanie książek, na które wcześniej zabrakło czasu, systematyczne ćwiczenia fizyczne w domu, czy poza skupiskami ludzi, na medytację. Jest tyle możliwości zaangażowania się, by odciążyć naszą psychikę od lęku, paniki i zamartwiania się. Te stany obniżają naszą odporność, zmniejszają poczucie sprawstwa, a co za tym idzie osłabiają też poczucie wartości Spokój, niebagatelizowanie zagrożeń, szukanie aktywności i sensu na w teraźniejszości oraz wiara i nadzieja, że kryzys minie – są nam teraz najbardziej potrzebne. A sądzi pani, że ten czas pomoże nam przewartościować pewne sprawy? Więcej czasu spędzamy teraz w domu, kupujemy tylko jedzenie i środki czystości – może zaczniemy wreszcie doceniać to, co mamy? Odkryjemy, że można być szczęśliwym bez nowej sukienki czy pary butów, bo stare są jeszcze całkiem dobre? Albo że kawa wypita w spokoju we własnej kuchni jest równie dobra jak ta na mieście? Ewa Chalimoniuk, certyfikowana psychoterapeutka PTP związana z Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie. Specjalizuje się w pracy z osobami po stracie i z doświadczeniem traumy. |